Dla mnie, prawdziwego ziemniakożercy kopytka to coś naprawdę pysznego. W moim rodzinnym domu, nie było miesiąca, żeby ta potrawa nie pojawiła się na naszym stole. Bardzo często, gdy z obiadu zostały ugotowane i utłuczone ziemniaki, mama robiła kopytka na następny dzień. Jedliśmy je jako dodatek do gulaszu lub okraszone smażoną cebulką. Ja lubię także kopytka odsmażane następnego dnia na patelni. Są wtedy złociste i chrupiące. Przepis, który Wam dziś podaję jest już przetestowany z milion razy, bo to właśnie przepis mojej mamy.
Składniki
300 g ziemniaków
mąka pszenna
(tyle ile zajmują ugotowane i utłuczone ziemniaki
np. miska uklepanych ziemniaków = miska mąki pszennej )
(tyle ile zajmują ugotowane i utłuczone ziemniaki
np. miska uklepanych ziemniaków = miska mąki pszennej )
1 jajko
1 łyżeczka twarogu
szczypta soli
Ziemniaki najlepiej przygotować dzień wcześniej, ponieważ znacznie skraca to czas robienia kopytek. Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Rozgniatamy tłuczkiem na gładką masę, tak żeby nie było żadnych grudek, przekładamy do miski, uklepujemy i odstawiamy do ostygnięcia.
Przed przystąpieniem do zagniatania ciasta wstawiamy duży garnek z lekko osoloną wodą.
Stolnicę posypujemy mąką i wykładamy na nią ugotowane i ubite ziemniaki, wsypujemy mąkę (mąki bierzemy tyle, ile objętościowo zajmują ziemniaki. Jeżeli uklepanych ziemniaków jest pół miski, to dajemy pół miski mąki, jeżeli ziemniaków jest cała miska, to dajemy całą miskę mąki itd.) Robimy zagłębienie i wbijamy do niego jajko, posypujemy szczyptą soli i wkładamy łyżeczkę twarogu (to patent mojej mamy, żeby kopytka były białe). Następnie zagniatamy ciasto. Nie może ono długo leżeć, ponieważ kopytka będą "ciapowate" po ugotowaniu.
Ciasto dzielimy na kawałki i formujemy z nich długie, ale niezbyt wąskie wałki. Spłaszczamy je dłonią i kroimy nożem w skośne paski. Kopytka gotujemy partiami od razu po przygotowaniu. Uformowane kopytka wrzucamy na osolony wrzątek i gotujemy na małym ogniu przez ok. 1 minutę od wypłynięcia.
Odławiamy je łyżką cedzakową na durszlak i przelewamy zimną wodą. Następnie wrzucamy kolejną partię kopytek do wody itd.
Kopytka podajemy na gorąco z sosem, skwarkami, smażoną cebulką czy po prostu okraszone masłem. Ja najbardziej lubię jeść je w towarzystwie kwaszonek np. ogórków lub kapusty. Kopytka możemy także odsmażyć na patelni, ja uwielbiam je w takiej wersji.
Smacznego!
Przepyszne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kopytka :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do mnie :)
Ja też, mogłabym je jeść co tydzień :)
UsuńO matko! Takie odsmażane i jeszcze z cebulką, albo gulaszem....:)
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię kopytka dopiero wyłowione z garnka albo właśnie te odsmażane :)
UsuńKopytka <3
OdpowiedzUsuńWlasnie zdalam sobie sprawe z tego jak dawno ich nie jadlam..
U mnie tez czesto goscily w rodzinnym domu.
Najbardziej lubie z sosem pieczrkowym mojej Babci. Latem Babcia robila tez sos z kurek <3 Mmmmniam :D
Aaa.. oczywiscie odsmazane z chrupiaca skorka to moj faworyt :P
Ja dodaje mniej maki i nie dodaje twarogu. Musze sprobowac Twojej wersji :)
Twaróg to patent mojej mamy, w ogóod go nie czuć, a kopytka są białe :-)
Usuńbardzo takie lubimy:) i również z dodatkiem gulaszu! pychota
OdpowiedzUsuńwszelkie kluchy typu kopytko uwielbiamy!!! boskie :)
OdpowiedzUsuńAle ja ich długi nie jadłam. Ostatnio naszło mnie coś na leniwe i zrobiłam. A teraz przypomniałaś mi o kopytkach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kopytka, mogę je jeść samodzielnie albo z dodatkami. Pyszota!
OdpowiedzUsuń