wtorek, 10 grudnia 2013

Babcia Gandzia - recenzja

Dziś coś z innej beczki, czasami trzeba odpocząć od gotowania i trochę się rozerwać. Wczoraj na zaproszenie Streetcomu byłam w kinie na "Babci Gandzi". Powiem szczerze, ze nie spodziewałam się zbyt wiele po tym filmie, bo cóż ciekawego może być w dealujacej starszej pani? Tym razem miło się zaskoczyłam, bo film od samego początku jest zabawny i na sali co chwila wybuchały salwy śmiechu.


Tytułowa Babcia Gandzia to zgorzkniała wdowa Paulette, która nienawidzi "czarnuchów, żółtków i arabusów". Z powodzeniem zatruwa życie zarówno swoim sąsiadom, jak i rodzinie, a warto wspomnieć, ze ma czarnego zięcia i wnuka. Babcia Paulette nie wie co to dobre maniery i uprzejme zachowanie. Po śmierci męża straciła swoją ukochaną cukiernię, teraz tonie w długach i w śmietnikach szuka jedzenia. Po mieście przemyka w chustce na głowie i z nieodłączna torbą w kratę.
Pewnego dnia do jej do domu przychodzi komornik i zabiera większość i tak już skromnego dobytku. Chwilę później w ręce Paulette przypadkowo wpada spora paczka haszyszu. Obrotna starsza pani postanawia wykorzystać sytuację i podreperować swoje finanse. Nie da się ukryć, ze Babcia ma prawdziwą żyłkę do narkotykowego interesu i stosuje nowatorskie metody sprzedaży haszu.


Jeżeli lubicie humor sytuacyjny, jest spora szansa, ze film Wam się spodoba. Nie warto go także szufladkować, jako komedii tylko dla młodych lub tych co lubią zapalić jointa. Ja na filmie byłam razem z mamą i obie bawiliśmy się świetnie. Spokojnie możecie iść do kina w gronie przyjaciół lub zabrać ze sobą mamy i babcie, bo każdy znajdzie tam coś dla siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza.