Wertując przewodnik po Lwowie, trafiłam na niezwykle interesujący lwowski przysmak- słoninę w czekoladzie. Podobno nigdzie indziej na świecie się nie przyjął. Panowie od razu obrali go za cel naszej wycieczki. Spodziewaliśmy się słoniny oblanej gorącą i płynną czekoladą.
Gdy zamawialiśmy trzy porcje tego smakołyku, kelnerka miała bardzo uradowaną minę. Do odważnych świat należy. Okazało się, że słonina podawana jest na patyku i wygląda jak zamrożone ptasie mleczko. Trzeba było ją jeść bardzo szybko, dopóki była mocno schłodzona. Z każdą chwilą, gdy słonina ogrzewała się, a czekolada rozpuszczała, coraz trudniej było ją przełykać.
Cóż, nie będę udawać, że jej spróbowałam. Na ten wyczyn zdecydowała się tylko męska część naszej wycieczki. Słonina podobno była lekko słona a czekolada deserowa. Zdania co do wrażeń smakowych były podzielone, od pozytywnych do skrajnie negatywnych. Panowie dzielnie zjedli wszystko aż do ostatniego okruszka, ale powtórki z rozrywki raczej nie będzie...
Pudełko rządzi! Co do samej przekąski to gratuluje męskiej części odwagi :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, pudełko jest świetne!
UsuńO rany :D Ja bym spróbowała, w myśl zasady "lepiej grzeszyć i żałować...". Chociaż słonina w czekoladzie jest bardziej hardkorowa niż gotowane świńskie ucho, które jadłam wraz z moją "ekipą" w Wilnie. W naszym przypadku nie smakowało ono nikomu, ale nikt nie żałuje, że spróbowaliśmy :D
OdpowiedzUsuńWow, odważna jesteś! Dla mnie i słonina i ucho są nie do przełknięcia, podziwiam osoby, które dają radę spróbować takich rzeczy :)
Usuńwow! odważna z Ciebie kobitka :)
OdpowiedzUsuńniestety nie ja ;)
UsuńO, wow! Też nie wiem, czy bym się odważyła. ;) Musiałabym mieć pod ręką coś, co szybko mogłoby zabić ten ewentualnie straszny smak. :P
OdpowiedzUsuńpod ręką było piwo :D
Usuńojej, nigdy bym tego nie przelknela :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie Cię rozumiem :)
UsuńOj nie, nie mogłabym...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam czekoladę a mąż słoninę, może razem dalibyśmy radę .
OdpowiedzUsuńAle pomysł na ściągnięcie klientów ciekawy.
za milion złotych może bym zjadła jedną kostkę :P
OdpowiedzUsuńmogłaby to być jakaś motywacja :)
UsuńWow... Niesłychany sposób! :D Ale chętnie bym skosztowała! :D Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuńJa bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńBrryyy! aż się wzdrygam. Może spróbowała bym malutki kawalindek :D
OdpowiedzUsuńja nawet na ten maluteńki się nie skusiłam ;)
UsuńO kurcze, nie wiem czy bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńszok!:)
OdpowiedzUsuńA próbowaliście świńskich uszek? Też taki chrupiący ichniejszy przysmak:)
OdpowiedzUsuńświetne pudełko ;)
OdpowiedzUsuń